Jasnogórskie Sanktuarium od stuleci odgrywało szczególną rolę w życiu i religijności narodu polskiego. Może najmocniej sformułował jego rolę Papież Jan Paweł II w przemówieniach tamże w czasie swych pielgrzymek do Ojczyzny. Jasna Góra to „sanktuarium narodu” (1979). „Przyzwyczaili się Polacy wszystkie sprawy swojego życia [. . . ] wiązać z tym miejscem” (1979). Także sprawy narodowego bytu. Było to miejsce gdzie, jak wyznawał Maryi, „od wieków ludzie przychodzili do Ciebie po wolność i przy Tobie—nawet w czasach niewoli—czuli się wolnymi” (1991). Ten status Jasnej Góry Prymas Wyszyński umiał wykorzystać, czyniąc Jasną Górę duchowym centrum programu Wielkiej Nowenny przygotowującej Milenium chrześcijaństwa w Polsce (1966). Wyniki, jak sam wyznaje, przeszły jego oczekiwania: „okazało się, że Jasna Góra jest spoidłem życia narodu”.
Trzeba jednak zauważyć, że miejsce to grało tak ogromną rolę w życiu narodu, przez to że było siedzibą cudownego Wizerunku Matki Boskiej. Tak to wyraził Jan Paweł II: całe pokolenia Polaków „żyją ze świadomością”, że „z Jasnej Góry czuwa Ona nad całym narodem, nad wszystkimi. Szczególnie w momentach trudnych, wśród doświadczeń i zagrożeń” (1991).
Jestem przekonany, że w nadaniu takiej roli i rangi Wizerunkowi Maryi odegrały znaczącą rolę dwa elementy charakterystyczne dla polskiej religijności: jej Maryjność i szczególne nastawienie do Świętych Obrazów. Oba, w dużym stopniu tłumaczą się historią polskiego chrześcijaństwa.
Często podkreśla się, czasem nawet jako coś negatywnego, Maryjność polskiej religijności. Choć formalnie Polska stała się chrześcijańska w dziesiątym wieku, to tylko jakieś dwa lub trzy stulecia później można mówić o pełniejszej ewangelizacji, przeniknięciu świadomości polskiej przez chrześcijaństwo. A był to okres, gdy cześć Maryi Panny była szczególnie mocna, a jej rola w zbawieniu dyskutowana. I ta atmosfera zdominowała religijność polską na całe stulecia. Protestancka krytyka nie potrafiła jej wyeliminować. Raczej wydaje się, że postrzegana anty-Maryjność Reformacji miała wpływ na jej odrzucenie przez Polaków.
Ta Maryjna pobożność koncentruje się na Jej roli jako Matki. Matka Jezusa stała się matką naszą. Jest ta pobożność zasadniczo pobożnością zawierzenia i zależności. Maryja jest w pierwszym rzędzie kimś, komu można zaufać, od kogo można oczekiwać pomocy. Charakterystyczne dla Polaków jest jednak pewne „uspołecznienie”, a nawet „polityzacja” tej opiekuńczej roli Maryi. W jakimś sensie Polska pobożność zapowiadała wspólnotowy charakter macierzyńskiej roli Maryi, jej roli jako Matki Kościoła, podkreślany przez Drugi Sobór Watykański i Pawła VI. Co więcej, Polacy widzą specjalny związek Maryi ze swoim narodem: oni ją sobie wybrali za królową. To przekonanie znalazło swój oficjalny wyraz w ślubach Jana Kazimierza we Lwowie w roku 1656. Król przyrzekał: „Ciebie dziś za Patronkę moją i za Królową państw moich obieram”. A u schyłku Pierwszej Rzeczypospolitej, w roku 1764, Sejm deklarował: „Rzeczpospolita jest do swej Najświętszej Królowej Maryi Panny w częstochowskim obrazie cudami słynącej nabożna i jej protekcji w potrzebach doznawająca”.
Dlaczego Sejm tak ściśle wiąże królewską rolę Maryi z obrazem jasnogórskim? Tutaj dotykamy drugiego wspomnianego elementu polskiej religijności: roli jaką grają w niej święte obrazy.
Tu trzeba podkreślić geograficzne i kulturowe położenie Polski. Przez całą swą historię Polska leżała na pograniczu dwu kultur. Przez długi okres polskiej historii była to granica chrześcijaństwa, po jej drugiej stronie wpierw były ludy pogańskie, a potem islamscy Tatarzy i Turcy. Stąd też zakodowane w świadomości Polaków przekonanie, że są przedmurzem chrześcijaństwa. Lecz tutaj chodzi nam o inną „graniczność”.
W roku 966 Polska wkroczyła w świat chrześcijaństwa łacińskiego. Dwie dekady później jej sąsiedzi na wschodzie weszli w orbitę Bizancjum. Ten fakt miał zasadnicze religijne i kulturowe konsekwencje. Polska kultura i polska religijność kształtowane były przez kulturę łacińską. Na Rusi i u jej następców dominował bizantyjski orientalizm i polityczny i religijny.
Ta sytuacja stworzyła pewną barierę religijną i kulturową między społecznościami, żyjącymi obok siebie i w dużym stopniu, zwłaszcza w czasach Pierwszej Rzeczypospolitej, w ramach jednego organizmu politycznego. Z drugiej jednak strony, wzajemne przenikanie tradycji, zwyczajów i elementów religijności stawało się nieuniknione.
Jestem przekonany, że po stronie polskiej, rzymsko-katolickiej jednym ze skutków takiego przenikania jest rola jaką w religijności Polaków odgrywają obrazy, szczególnie te otaczane powszechną czcią. To zjawisko można zaobserwować nie tylko w ludowej pobożności, lecz także poczynaniach hierarchii kościelnej. Mam tu na myśli praktyki popularne w polskim Kościele, które nieraz dziwią zagranicznych obserwatorów. Tu można wymienić popieranie ruchu pielgrzymkowego do kościołów posiadających czcią obdarzone obrazy czy figury, zabiegi o uhonorowanie ich papieskimi koronami. To samo źródło miała decyzja uczynienia „peregrynacji” kopii obrazu jasnogórskiego centralnym punktem Wielkiej Nowenny przed 1966 i samych milenijnych obchodów. A także społeczny i religijny skutek tej inicjatywy, wspomniany przez Prymasa Wyszyńskiego.
To nastawienie do Wizerunków Świętych, w dużym stopniu obce zachodniemu katolicyzmowi, uważam za coś, co przeniknęło ze wschodniego chrześcijaństwa.
Pytanie czy wolno jest używać malarstwa figuralnego i rzeźby w kulcie chrześcijańskim było przedmiotem dysput w Kościele starożytnym. Ostatecznie u schyłku tego okresu przeważyła powszechnie opinia dobrze wyrażona przez św. Bazylego z Cezarei: „co słowo przekazuje przez słuch, obraz pokazuje przez wzrok”. Stąd obraz może być pomocą duszpasterską i katechetyczną, zwłaszcza dla ludzi niepiśmiennych. Pokazuje im w formie dla nich dostępnej dogmaty wiary, historię zbawienia i święte osoby.
Kościół łaciński przyjął ten pogląd i trwał w nim bez większych kontrowersji aż do ikonoklazmu Reformacji. Jednak w tej wizji sztuka, obrazy i rzeźby, choćby nawet umieszczone w kościołach, były czymś wtórnym i zasadniczo sprawą prywatnej pobożności. Dlatego też Urząd Nauczycielski Kościoła raczej nie interesował się ich formą i stylem.
Kościoły tradycji bizantyjskiej przeżyły w ósmym i dziewiątym wieku próby całkowitego wyeliminowania obrazów z kultu jako czegoś co, w ich interpretacji, było zabronione przez Objawienie. Ostatecznie zgodność malowania i czci wizerunków Chrystusa i Świętych z wiarą chrześcijańską została uznana przez Sobory. Jednak jednym ze skutków konieczności obrony ikon było powstanie specyficznej teologii ikony. W tej teologii ikony są czymś więcej niż tylko pomocą katechetyczną, one same stają się przekaźnikiem prawd wiary. Są one jakby „oknem do wieczności”, ukazują nam prawdziwy wizerunek Chrystusa, Maryi i Świętych tak jak oni są w chwale, tak jak ich poznamy po zmartwychwstaniu. Tak więc ikony, w określeniu Ewgienija Trubieckiego, są „teologią w barwach”, są one autentycznym przekazem wiary. Stąd zarówno, kto może być autentycznym twórcą ikon i jak mają być malowane, jest sprawą Tradycji, a nawet kanonów kościelnych.
Co więcej, ikony nie tylko przedstawiają święte osoby, one je w jakiś sposób uobecniają. Są one środkiem, przez który te święte osoby „są z nami”. Gdy modlę się przed ikoną, staję w prawdziwej obecności świętej osoby. Stąd posiadają nadprzyrodzoną wartość i skuteczność. W ten sposób ikony mają quasi-sakramentalną rolę: uobecniania niewidzialnej rzeczywistości, którą wyobrażają. Tak ikona Chrystusa porównywana być może do postaci eucharystycznych, jak to wyraża powiedzenie teologa prawosławnego: konsekrowany chleb to ciało Chrystusa do spożywania, ikona Chrystusa to Jego ciało do spoglądania i adoracji.
Przyjmując chrześcijaństwo z Bizancjum, Ruś odziedziczyła i tę teologię. Ile z niej przeniknęło i do rzymskiego katolicyzmu Polaków? Naturalnie nie teologia ta w swej pełni, lecz niektóre jej elementy i formy pobożności z nią związane. Nie przypadkowe chyba jest to, że Jan Paweł II mówił o jasnogórskiej ikonie. Wpływ tej teologii można chyba widzieć w przypisywaniu jej roli uobecniającej. Jan Paweł II sugeruje ten związek z myślą wschodu, gdy mówi: Maryja „jest szczególnie obecna w znaku Jasnogórskiej Ikony” (1983). Tak wydaje się potwierdzać pobożność Polaków, którzy są przekonani, że modlitwa przed jasnogórskim cudownym obrazem jest rzeczywiście jakimś spotkaniem z Matką, Królową narodu. I nie jest to tylko jakieś przypadkowe stwierdzenie: motyw obecności pojawia się w praktycznie wszystkich jego wypowiedziach na Jasnej Górze. W czasie swej pierwszej pielgrzymki do Ojczyzny, Papież powiedział: Maryja „przemawiała w swoim czasie tym Wizerunkiem, przez który wyraziła się Jej macierzyńska obecność w życiu Kościoła i Ojczyzny” (1979). A także: Matka nasza „ma tutaj nie tylko swój Wizerunek, ale w jakiś szczególny sposób jest, jest obecna”. W roku 1983 mówił o sześciu wiekach „Jej macierzyńskiej obecności w jasnogórskim obrazie”. I dziękował Maryi za jej „opatrznościową obecność w obrazie tak bardzo umiłowanym przez wszystkich Polaków”. A w roku 1991 przekonywał, że z Jasnej Góry Maryja czuwa nad narodem.
Cóż widzi pielgrzym w kaplicy klasztoru jasnogórskiego? Paradoksalnie obraz jest prawie w całości zasłonięty kosztowną „sukienką”; tylko twarze i dłonie postaci są widoczne. Gdyby jednak zdjąć to przykrycie, co zobaczymy? Obraz namalowany jest techniką tempery na drewnianej tablicy o wymiarach: 122,2 x 82,2 x 3,5 cm. Jest to obraz w stylu zwanym we Wschodnim Kościele „hodigitria”. Przedstawia on Matkę Boską w postaci stojącej z Dzieciątkiem Jezus na ręku. Maryja jest frontalnie zwrócona do wiernych. Jezus spoczywający na jej lewym ramieniu prawą rękę ma wzniesioną w geście błogosławieństwa, a w lewej trzyma księgę. Jego twarz jak i twarzy Maryi wydają się zamyślone, jakby wpatrzone w nieskończoność, może nawet (zwłaszcza twarz Maryi) smutne. Twarz Maryi znaczą dwie równolegle biegnące rysy, wedle tradycji ślad piętnastowiecznej profanacji.
Dlaczego właśnie ten obraz uzyskał dla Polaków takie znaczenie? W dużym stopniu odpowiedź znajduje się w polskiej historii. Obraz ten pojawił się w Polsce u końca czternastego wieku być może, że był w klasztorze jasnogórskim juz od jego fundacji w roku 1382. Jego pochodzenie, czas i miejsce powstawia sà otoczone tajemnicą. Dotychczas nie ma zgody historyków. Już w roku 1428 uważany był za dzieło św. Łukasza Ewangelisty. Co więcej namalowany miał być na blacie stołu, przy którym Święta Rodzina spożywała posiłki. Był już wtedy na tyle czczony, że po jego profanacji w roku 1430 dołożono wielkich starań, by go odrestaurować włącznie ze zreperowaniem porąbanej deski, na której był namalowany.
Przełomowym momentem była zwycięska obrona Jasnej Góry w czasie potopu szwedzkiego (1655). Obraz ten szybko stał się dla Polaków wyobrażeniem Matki Bożej Królowej Polski. A miejsce jej przebywania duchowym sercem Ojczyzny.
Zaryzykuję jednak stwierdzenie, ze nie sama historia tłumaczy wpływ tego obrazu na polskà duchowosć, ze można mówić o jego mistyce. Pielgrzym stający przed tą Ikoną ma poczucie tajemniczej obecności Maryi. Jej smutne, zadumane oczy wydają się na niego spoglądać spojrzeniem, które jest wyrazem jej miłości i zatroskania o niego, właśnie o niego osobiście. Na pewno w jakimś stopniu to wpływ oczekiwan, które pielgrzym przynosi ze sobą. Ale nie tylko. W samym obrazie jest jakaś estetyczna moc. To skutek talentu nieznanego artysty. Lecz dla człowieka wierzącego to także owoc natchnienia: Bóg użył tego talentu, by nam przybliżyć i wyrazić macierzyńską miłość Matki Jezusowej. I wydaje mi się, że pobożność polska jest odpowiedzią na ten dar Boży.
zródła: kazania Jana Pawla II-go w Czestochowie, 1979 i 1991 (teskty polskie w Acta Apostolicae Sedis, 1979, 1991).